Strony

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Czym zająć dziecko w podróży?


Długa podróż z dzieckiem to wyzwanie dla każdego rodzica. Zwłaszcza jeśli na pokładzie mamy niezwykle żywiołowy „egzemplarz”, który w aucie NIGDY (!) nie usypia. Co więcej, u którego poziom energii od momentu uziemienia w foteliku diabelsko wzrasta wraz z każdym przejechanym kilometrem i niebezpiecznie szuka ujścia.  Jak zatem spożytkować tę energię i zająć malucha na dłuższą chwilę, by podróż minęła całkiem przyjemnie?


Oto nasze propozycje:
(wiek 3-6 lat)


Dobble Kids

Dziecięca odsłona klasycznego Dobble. Gra zawiera 30 kart, na których znajdują się wizerunki zwierząt. Celem gry jest odnalezienie na dwóch krążkach tego samego zwierzęcia o tym samym kształcie, kolorze, różniącego się jedynie rozmiarem. Zadanie pozornie banalne, jednak gdy w grę wchodzi presja czasu (kto pierwszy, ten lepszy), rywalizacja i graficzny chaos na krążkach – nawet dorosły musi się dobrze skoncentrować. 


Wariantów gry jest wiele, zróżnicowany jest również poziom trudności, zatem grę śmiało możemy polecić już 3-latkom, górna granica wieku nieograniczona :) Dobble pozwala ćwiczyć refleks, koncentrację, spostrzegawczość, uczy przestrzegania reguł i zdrowej rywalizacji. Polecamy! Można również, wykorzystując zainteresowania dziecka, stworzyć własny zestaw krążków, korzystając z generatora Dobble ( KLIK)


Kółko i krzyżyk

Nowoczesna wersja popularnej zabawy na papierze, przy czym kółko i krzyżyk zastąpione zostały magnetycznymi elementami (w naszym przypadku są to niebieskie i czerwone myszki), a kartka – metalową planszą (pudełkiem). W sieci znaleźć można przepiękne, kuszące oko gotowce. Nasz zestaw przygotowałam sama, wykorzystując dostępne w domu materiały: metalowe opakowanie od kredek, kolorowy papier samoprzylepny, dwa kolory pionków (zarekwirowanych z gry planszowej) oraz taśmę magnetyczną. 


Ze względu na technikę wykonania gra doskonale sprawdza się w podróży, rozwija zdolności logicznego i strategicznego myślenia.


100 zabaw z lisem Fisem (Kapitan Nauka)

Nasze ostatnie odkrycie! Zbiór solidnie wykonanych kart z zadaniami dla 5-6-latków, choć zadania mają tak zróżnicowany poziom trudności, że i 4-latek sobie z dużą częścią poradzi. Do zestawu dołączony jest mazak suchościeralny, co już samo w sobie jest dla malucha atrakcją, wszak i pogryzmolić sobie można bezkarnie, a następnie zetrzeć i podjąć wyzwanie od nowa, korygując ewentualne błędy czy niedociągnięcia. Zestaw zapewni dziecku wiele godzin rozrywki, a przy okazji  nauki.


A co znajduje się na kartach? Są zadania ćwiczące motorykę małą (pisanie po śladzie, łączenie, zakreślanie), przygotowujące do nauki pisania, ćwiczenia na spostrzegawczość (wyszukiwanie różnic /podobieństw między obrazkami, łączenie w pary określonych elementów), zadania logiczne, matematyczne (liczenie, dodawanie i odejmowanie w zakresie do 10), przeróżne labirynty plus solidna dawka wiedzy z zakresu przyrody. Przykładowe karty można podejrzeć na zdjęciach poniżej.





Zaletą kart jest również szata graficzna, rysunki są realistyczne, wyraźne, stonowane kolorystycznie, co nie rozprasza malucha, dzięki czemu łatwo mu się skupić na wykonywanym zadaniu.

Z tej serii dostępny jest również zestaw „100 zabaw z koparką Barbarką”, który z pewnością trafi w nasze łapki w niedługim czasie.



Zagadki i łamigłówki z CzuCzu

CzuCzu znamy i lubimy od dawna. Tym razem sięgnęliśmy po „Fantastyczne gry logiczne” (4+) oraz zagadki (5-6 lat). Wyzwanie na bardzo wiele godzin. 


Pierwszy zestaw zawiera przeróżne zadania aktywizujące: labirynty, szlaczki, rebusy, szukanie różnic/podobieństw, łączenie w pary, rysowanie/kolorowanie wg wzoru lub zgodnie z instrukcją. Znajdują się w nim również liczne zadania językowe i matematyczne, których moje dziecko nigdy nie ma dość. Co ciekawe, książeczka przemyca wiele ciekawostek na temat różnych kontynentów i poszczególnych krajów. Dziecko dowie się m. in., że Włochy słyną z lodów, Szwajcaria z przepysznej czekolady, Grecja z oliwek, we Francji jada się croissanty, Paryż jest uznawany za stolicę mody, po Nowym Jorku jeżdżą żółte taksówki, a Holandia to kraj rowerów i tulipanów. Ciekawostki dotyczą również zwierząt zamieszkujących poszczególne kontynenty, zabytków oraz geografii, pełen misz-masz edukacyjny.  Informacje te są spójne z zadaniami do wykonania, co zwiększa szanse, że dziecko wiele zapamięta. 




Druga pozycja to zadania niewymagające pisania i rysowania.  Na każdej stronie znajdują się trzy zagadki z przeróżnych dziedzin życia, na kolejnej kartce dziecko może samo skontrolować, czy wykonało zadanie poprawnie. 


Zagadki są dobrym wstępem do rozmów na wiele tematów, które wzbudzą zainteresowanie dziecka.


Powyższe propozycje sprawdzają się u nas nie tylko w podróży, ale również jako „zabijacze” domowej nudy. Są małe, zatem bez trudu zmieszczą się w bagażu podręcznym malucha, a zapewniają rozrywkę na bardzo długo. Polecamy!

poniedziałek, 21 marca 2016

Afrykańska przygoda



Nasz marcowy warsztat to ciąg dalszy wpisu geograficznego. Tym razem wybraliśmy się w podróż do Afryki. Wprawdzie ta realna przygoda jeszcze przed nami, ale dzięki zabawie udało nam się poznać piękno i różnorodność tego kontynentu. Dlaczego akurat Afryka? Po pierwsze, brak słońca staje się na tyle dokuczliwy, że człowiek obsesyjnie marzy o wakacjach, cieple i egzotycznych przygodach. Po drugie, młody nieprzerwanie wykazuje zainteresowanie dzikimi zwierzętami oraz środowiskiem, w którym one żyją, a Afryka prezentuje się pod tym względem niezwykle bogato. 

Stworzyłam zatem grę planszową i zaczęliśmy naszą afrykańską przygodę. Na początku ustaliliśmy, jak można dostać się do Afryki. Aby rozpocząć wędrówkę, należy wyrzucić kostką jedno bądź sześć oczek. Do tego czasu globtroterzy załatwiają niezbędne formalności przed podróżą, wszelkie potrzebne szczepienia i wizy :) Następnie poruszamy się już zgodnie z liczbą wyrzuconych oczek.



Trafiamy  m. in. na marokański  targ, który oczarował nas bogactwem kolorów, smaków i zapachów. Wraz z karawaną przemierzamy bezkresne obszary Sahary. Znajdujemy się w centrum burzy piaskowej i szukamy schronienia w oazie. Nocujemy w chacie Berberów, w prezencie od których otrzymujemy „różę pustyni”. W końcu docieramy do Egiptu, gdzie zwiedzamy piramidy. Gracz ma za zadanie pokonać labirynt, przy okazji wyjaśniamy, czym są piramidy, jak są zbudowane, co skrywają itd. Po tych przygodach udajemy się na zasłużony odpoczynek nad Morzem Czerwonym, gdzie nurkujemy i podziwiamy piękno raf koralowych. Następnie odbywamy rejs statkiem po najdłuższej rzece świata – Nilu. W Etiopii poznajemy plemię Mursi, które w nietypowy sposób ozdabia (okalecza) swoje ciało. W Kenii bierzemy udział w safari oraz zwiedzamy jeden z parków narodowych, podziwiając piękno afrykańskiej flory i fauny. Zdobywamy najwyższy szczyt Kilimandżaro. W Ruandzie odwiedzamy szkołę prowadzoną przez polskich misjonarzy. W Kamerunie poznajemy Pigmejów, ich zwyczaje oraz warunki życia. W RPA próbujemy odnaleźć złoto oraz spotykamy kolegę Adasia – Olka, którego mama pochodzi z tego kraju. Nasza podróż kończy się na Madagaskarze, gdzie witają nas urocze lemury. 


Przez całą podróż uczestnicy wyprawy zbierają zdjęcia. Młody biegał z aparatem fotograficznym i udawał, że sam jest reporterem na swojej wyprawie. Był niepocieszony, jak nie udało mu się stanąć na jednym z numerowanych pól i zdobyć kolejnego zdjęcia do kolekcji. Muszę zatem zastanowić się, w jaki sposób zagęścić planszę dodatkowymi miejscami wartymi „zobaczenia”. 

Po zakończonej podróży młody umieszczał zdobyte zdjęcia w albumie i opowiadał o tym, czego doświadczył. Co ważne, gra powinna być rozgrywana z dorosłym, który przy każdym punkcie postojowym, przed wręczeniem pamiątkowego zdjęcia, będzie opowiadał ciekawostki dotyczące danego miejsca i jego mieszkańców. Przyznam, że Dusiek słuchał z wielkim zaciekawieniem. Zabawa mu się podobała i już dopytuje, kiedy będziemy „grać w Europę”.  


Tyle u nas, tymczasem zapraszam na wpisy podróżnicze na innych blogach:

Słowo mamy ED Montessori Karolowa mama Kreo Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przygód Bawimy się my 3 Biesy dwa Duśkowy świat Dzika jabłoń Elena po polsku Co i robi robcio Jej cały świat Cały świat Karli Tymoszko Igranie z Tosią Kawa z cukrema Laurowy zawrót głowy Kreatywnie w domu Gagatki trzy Guguiowo Ciekawe dzieci Świat Tomskiego Ohana blog On ona i dzieciaki Nasza przygoda diy My home and heart Mama Aga Konfabula Uszywki Zuzinkowej Mamy Mama na pełen etat Schwytane chwile Pomysłowe smyki Z motylem na dłoni Zabawy z Archimedesem Zakrecony belfer Pomieszane z poplątanym Nasze rodzinne podróże Ogarniam wszechświat Kreatywna mama Nasza szkoła domowa FB Dziecko na warsztat

niedziela, 13 marca 2016

O dziecięcej przyjaźni - Gunilla Bergström „Albert i Mika”



O naszym uwielbieniu Alberta Albertsona (na równi dziecięcym co i rodzicielskim) pisałam już kiedyś na blogu (KLIK). Dziś chcielibyśmy polecić kolejną pozycję z serii – „Albert i Mika”, której czytanie jak zwykle sprawiło nam wiele radości.
 

Autorka w zabawny sposób przedstawia przedszkolno-szkolne stereotypy dotyczące różnic pomiędzy chłopcami i dziewczynkami. Zwraca uwagę na ich odmienny sposób bycia, wrażliwość, ulubione zabawy, jednocześnie dyskretnie przekonuje, że nie mogą być one przeszkodą w budowaniu relacji koleżeńskich. 


Potwierdzeniem jest postać tytułowej Miki – koleżanki Alberta, która nie plotkuje, nie płacze z byle powodu, nie stroi się i nie przegląda nieustannie w lustrze, za to ma masę ciekawych pomysłów na zabawę, wspina się na drzewa, nie boi się skakać z wysokości, potrafi stać na jednej ręce, razem z Albertem i Wiktorem buduje domek na drzewie, wbija gwoździe, „jest naprawdę w porządku” – idealny kompan do zabawy! 


Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia w szkole Albert staje się obiektem kpin ze strony swoich kolegów. Przecież bawi się z dziewczyną, a to niedopuszczalne! 

  
Chłopiec jest smutny, zagubiony i samotny. Jak sobie poradzi z problemem? Nie będziemy zdradzać szczegółów, aby nie odbierać Wam radości czytania.
 

„Albert i Mika” to kolejna książka, w której dzieci bez trudu rozpoznają swoje emocje, lęki i problemy typowe dla wieku przedszkolnego/wczesnoszkolnego. Stanowi świetne źródło rozmowy z dzieckiem na temat przyjaźni, koleżeństwa, zmian w zachowaniu pod wpływem grupy. Przekonuje o tym, że nie płeć ma znaczenie w budowaniu relacji koleżeńskich, lecz wspólne zainteresowania, pasje, porozumienie, radość czerpana z wspólnie spędzanego czasu.  Może być również inspiracją, jak wspaniale można się bawić bez telewizora, telefonu, komputera, które zdecydowanie zbyt mocno zawładnęły dziecięcą rzeczywistością we współczesnym świecie.

poniedziałek, 29 lutego 2016

Z matematyką na co dzień



O wszechobecności matematyki w naszym życiu nie trzeba nikogo przekonywać. Z radością zatem obserwuję zainteresowanie Adasia tematem i niezmiernie cieszy mnie fakt, jak naturalnie przyswaja matematyczne umiejętności. Obrazy graficzne cyfr zakodował błyskawicznie i odczytywał je dosłownie wszędzie. Zbędne okazały się jakiekolwiek pomoce, wystarczyły pokrętła przy kaloryferach, przyciski w windzie, piloty, numery autobusów komunikacji miejskiej, stopnie Celsjusza na mapach pogody, termometr, a nawet ilość mililitrów wypijanych syropków (efekt uboczny naszego niekończącego się przedszkolnego chorowania…). Mania cyfrowa – dosłownie!
 
Zainspirowana montessoriańskimi pomocami, przygotowałam szorstkie cyfry. Na zielonych tabliczkach przykleiłam cyfry wycięte z papieru ściernego. Adaś wodził palcem po kształcie, zwracając uwagę na właściwy sposób „pisania” danej cyfry, następnie starał się odwzorować poszczególne znaki w rozsypanej kaszy mannie. 


Aby uzmysłowić młodemu, że liczenie to nie tylko słowna wyliczanka od 1-10, zaczęliśmy przyporządkowywać poszczególnym znakom konkretne ilości. Do zabawy wykorzystaliśmy papierowe jeżyki i jabłka. Każdy jeżyk oznaczony był cyfrą, zadanie polegało na przyporządkowaniu mu odpowiedniej ilości jabłek. 


Następnie porównywaliśmy ze sobą wybrane cyfry, określając, gdzie jest mniej jabłek, a gdzie więcej; ćwiczyliśmy również dodawanie. Obecnie faza przeliczania wszystkiego co możliwe nabiera mocy😊
 
Lubimy również bawić się kształtami. Wyszukujemy w naszym otoczeniu różne przedmioty w kształcie koła, kwadratu, prostokąta i trójkąta. Proste ćwiczenie nie tylko utrwalające znajomość podstawowych figur, ale również rozwijające spostrzegawczość. Adaś chętnie bawi się Mozaiką Wydawnictwa Epideixis. Z klocków zróżnicowanych pod względem kształtu i koloru można tworzyć mniej lub bardziej skomplikowane wzory.  Zabawa rozwija koncentrację, umiejętność analizowania, tworzenia logicznych struktur i kombinacji. Młody radzi sobie coraz lepiej, odwzorowuje coraz bardziej skomplikowane układy, ale na pewno zabawka jest rozwojowa, gdyż niektóre wzory stanowią nie lada wyzwanie również dla nas – dorosłych. 


Od niedawna Dusiek wykazuje duże zainteresowanie zegarkiem elektronicznym, odczytuje godziny niemal bezbłędnie. Postanowiliśmy zatem pójść „za ciosem” i zapoznać go z zegarkiem wskazówkowym. Wykorzystaliśmy w tym celu zabawkę z serii „Mały Odkrywca” -  Zegar. Najpierw młody opowiadał, co przedstawiają poszczególne rysunki, szukał analogii do naszej codzienności, po czym układał je po kolei (zwracając uwagę na godziny zamieszczone na kartonikach), tak aby odtworzyły typowy dzień malucha. Następnie przeszliśmy do typowych zabaw zegarowych. Tłumaczyliśmy, jak odczytuje się godziny z zegara wskazówkowego (ograniczając się póki co do głównych godzin i „półgodzin”). Do puzzla z godziną elektroniczną Dusiek dopasowywał kartonik z tą samą godziną na zegarze wskazówkowym. Układanka zawiera kontrolę błędu, co pozwala dziecku samodzielnie korygować ewentualne pomyłki. Następnie młody sam ustawiał daną godzinę na dużym zegarze. 


Wspólnie pokazywaliśmy na zegarze, o której godzinie odbywają się różne powtarzalne wydarzenia/czynności w naszym życiu, o której mama i tata kończą pracę, kiedy odbieramy młodego z przedszkola itp.
 
Bardzo dobrym sposobem na oswajanie dziecka z podstawową matematyką jest granie w gry planszowe. Pierwszą Duśkową planszówkę stworzyłam sama. Zależało mi, by gra nie rozpraszała pstrokacizną, a pola były duże i wyraziste, co ułatwiałoby liczenie. 


Rzucanie kostką, ciekawa – piracka fabuła, pionki w formie łódek i trójwymiarowe rekwizyty – wszystko to zachęcało do kolejnych rozgrywek. Ćwiczyliśmy odczytywanie liczby oczek na kostce, liczenie (w tym dodawanie, jeśli za wyrzucenie 6 oczek otrzymywało się w nagrodę kolejny rzut), wykonywanie poleceń typu: „Przesuń pionek 3 pola do przodu”, „Cofnij się o…”.
Dopełnieniem naszej piracko-matematycznej przygody była książka Natalii Usenko „Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna”. 


Lektura opowiada o pewnej zwariowanej rodzince, która zmęczona codziennością sprzedaje wszystko, co posiada, kupuje statek zwany „Krową morską” i wyrusza ku przygodzie. Jednak, co ważniejsze dla tematu warsztatu, autorka stawia przed młodym czytelnikiem szereg matematycznych wyzwań, aktywizuje do liczenia różnorodnych rzeczy, pokonywania labiryntów.




W poście wybiórczo przedstawiłam nasze matematyczne działania z około roku. Okazuje się, że dzieci bardzo chętnie bawią się matematyką. Oby ta wrodzona ciekawość świata trwała jak najdłużej. Zachęcam do odwiedzenia blogów pozostałych uczestniczek projektu Dziecko na warsztat, znajdziecie tam wiele wspaniałych pomysłów na matematyczne zabawy dla małych i „dużych". 




Wokół dzieci Słowo mamy ED Montessori Karolowa mama Kreo Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przygód Bawimy się my 3 Biesy dwa Duśkowy świat Dzika jabłoń Elena po polsku Co robi Robcio Cały świat Karli Jej cały świat Tymoszko Igranie z Tosią Kawa z cukrem Laurowy świat Kreatywnie w domu Gagtki Trzy Gugusiowo Ciekawe dzieci Świat Tomskiego Ohana blog On ona i dzieciaki Nasza przygoda diy My home and my heart Konfabula Uszywki Zuzninkowej mamy Mama na pełen etat Scwytane chwile Dzwoneczkowy raj mamy Ogarniam wszechświat Kreatywna mama Mama Aga, sztuka i dzieciaki Mamuśka 24 Pomieszane z poplątanym Worldschool explorers Nasza edukacja domowa Pomysłowe smyki Z motylem na dłoni Zakręcony belfer Zabawy z Archimedesem Dziecko na warsztat

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Geografia dla maluchów



Tak się złożyło, że warsztat geograficzny zaczęliśmy realizować jeszcze zanim wystartowaliśmy w III edycji DnW. Młody chyba w genach odziedziczył ciekawość świata, fascynuje się mapami, zjawiskami przyrodniczymi, chętnie przyswaja ciekawostki geograficzne. Czasami wręcz nieprawdopodobne wydaje się, jak tak mała istota może ogarniać „rzeczy tak wielkie”, a jednak okazuje się, że dzięki zabawie jest to możliwe. Dzisiejszy post będzie podsumowaniem naszych dotychczasowych działań.
 
Wykorzystując zainteresowanie Adasia mapami, przygotowałam filcową mapę świata. Na początku nazywaliśmy kontynenty, wskazywaliśmy je również na globusie. 


Nauczyliśmy się również odnalezionej w sieci piosenki pt. „Kontynenty” (do odsłuchania TUTAJ)

Ref. Nasza kula ziemska, siedem lądów ma,
       Nazwy im nadano, kontynenty każdy zna.

1. Jest wśród nich Afryka, to zielony* ląd,
A wyżej Europa, my jesteśmy stąd.

2. Jest wśród nich też Azja, to największy ląd, 
A niżej Australia, tam kangury są.

3. Są też Ameryki, koleżanki dwie,
Południowa i Północna, tak trzymają się.

4. Jeszcze Antarktyda, zimny śnieżny ląd,
Tam stacje badawcze i pingwiny są.


* w naszej wersji jest „pustynny ląd”

Pomysłów na wykorzystanie mapy jest mnóstwo, więc z pewnością będziemy ją jeszcze długo eksploatować. Póki co „zasiedliliśmy” kontynenty zwierzętami, choć zdecydowanie musimy wzbogacić naszą zwierzęcą kolekcję. Rozkładaliśmy również na poszczególnych kontynentach karty przedstawiające najbardziej znane zabytki, budowle, postumenty.


Jako muzyczne uzupełnienie naszych podróży palcem po mapie wykorzystujemy płytę „Bawimy, uczymy, śpiewamy – poznajemy świat (do odsłuchania TUTAJ). Nasze ulubione to „Włoskie wakacje”, „Cuda Egiptu” oraz „Poznajemy świat”. Jest skocznie, głośno i radośnie
:)

Solidną dawkę wiedzy dostarczyły nam również książki. Pierwsza z nich to „Chodzi mucha po globusie” Marii Terlikowskiej z ilustracjami Bohdana Butenki. 


Tytułowa bohaterka szuka dla siebie idealnego miejsca na Ziemi. Jej wędrówka rozpoczyna się na północnym biegunie, przemierza lodowate Morze Arktyczne i dociera do skalistych wybrzeży Norwegii. Postanawia udać się na południe, przekracza Dunaj, Morze Śródziemne, w końcu dociera do gorącej Afryki, gdzie kieruje się w stronę równika.  


Kontynuując wędrówkę na południe, dociera do krańca kontynentu, wówczas postanawia sprawdzić, co kryje się za wielką wodą i trafia na Antarktydę. 


Śledząc przygody muchy, dziecko poznaje podstawowe terminy geograficzne (woda-ląd, ocean, morze, biegun, równik, lodowiec itp.), klimat typowy dla poszczególnych regionów świata oraz zwierzęta. Nie sposób nie sięgnąć po globus, by podczas lektury wskazywać na nim opisywane miejsca, zaznaczać szlak wędrówki. My wykorzystaliśmy również puzzle „Mapa świata”. Na ułożonym obrazku ustawialiśmy znaczniki – chorągiewki; sprawdzaliśmy, czy w danym regionie świata faktycznie można spotkać opisywane gatunki zwierząt.

Próbowaliśmy również w obrazowy sposób wyjaśnić, czym jest biegun, półkula, równik. W tym celu wykorzystaliśmy globus i… jabłko. Dusiek bez trudu zauważył, że oba rekwizyty mają kształt kuli. Przecięłam jabłko na pół, dzięki czemu łatwo było wskazać półkule. Po złożeniu jabłka widoczny ślad po przecięciu utworzył nam „równik”. Zaznaczyliśmy go też na globusie mazakiem suchościeralnym. Z biegunami sytuacja była o tyle bardziej skomplikowana, że jabłka na swych „szczytach” (w miejscu szypułki i kielicha) mają wgłębienia, niemniej jednak wskazaliśmy te charakterystyczne miejsca, po czym odszukaliśmy bieguny na globusie. 

Kolejną książkową propozycją, która znakomicie wpisała się w temat styczniowego warsztatu są „Listy od Feliksa”. Tytułowy bohater – pluszowy zając ginie swej właścicielce Zosi na lotnisku podczas gdy ta wraz z rodzeństwem i rodzicami wraca z wakacji. Mimo poszukiwań nie udaje się go odnaleźć i dziewczynka jest zrozpaczona. Po jakimś czasie otrzymuje jednak list – prawdziwy list od Feliksa! Okazuje się, że pluszak pomylił samoloty i wylądował w Londynie. 

To jednak dopiero początek jego przygody, połknął podróżniczego bakcyla i już wkrótce wysyła do Zosi kolejne listy z Paryża, Rzymu, Egiptu, Kenii oraz Nowego Jorku.  




Zawierają one wiele ciekawostek oraz informacji nt. zwiedzanych miejsc, Feliks z humorem opisuje swoje przygody, opowiada o zabytkach i zwyczajach. Na wewnętrznej stronie okładki znajduje się czytelna, odpowiednia dla małych czytelników mapa, która pozwala śledzić kolejne etapy podróży. 

Adasia zafascynowała również książeczka z okienkami „Świat bez tajemnic”. Bardzo ciekawie zredagowana, skrywa wiele ciekawostek i informacji, które mogą zaskoczyć nawet dorosłego czytelnika. Podejrzeć można wnętrze Ziemi; zobaczyć, co skrywają lasy tropikalne oraz głębie mórz i oceanów; poznać specyfikę życia na pustyni czy Antarktydzie; zdobyć wiedzę nt. zjawisk klimatycznych występujących na naszej planecie. 

Duśka najbardziej zaciekawiło tornado, przystąpiliśmy zatem do działania i zrobiliśmy minieksperyment – tornado w butelce.


Wiedzę zdobytą podczas realizacji warsztatu podsumowaliśmy i uzupełniliśmy grając rodzinnie w planszówkę „Dzieci świata”. 


Każdy gracz wybiera sobie pionek i kontynent, z którego wystartuje i ma za zadanie zwiedzić cały świat, poznaje sławne miejsca, zwierzęta i rośliny, wręcza gospodarzom poszczególnych kontynentów prezenty a w zamian otrzymuje karty z ilustracjami obrazującymi dany kontynent. Na planszy znajdują się również zadania aktywizujące maluchy, mogą naśladować zwierzęta, ich odgłosy, zachowanie itp. Świetna zabawa dla małych i dużych.

Jesteście ciekawi geograficznych warsztatów pozostałych uczestniczek projektu? Zapraszam na blogi.
  
Dziecko na warsztat