O wszechobecności matematyki w naszym życiu
nie trzeba nikogo przekonywać. Z radością zatem obserwuję zainteresowanie
Adasia tematem i niezmiernie cieszy mnie fakt, jak naturalnie przyswaja
matematyczne umiejętności. Obrazy graficzne cyfr zakodował błyskawicznie i
odczytywał je dosłownie wszędzie. Zbędne okazały się jakiekolwiek pomoce,
wystarczyły pokrętła przy kaloryferach, przyciski w windzie, piloty, numery
autobusów komunikacji miejskiej, stopnie Celsjusza na mapach pogody, termometr,
a nawet ilość mililitrów wypijanych syropków (efekt uboczny naszego niekończącego
się przedszkolnego chorowania…). Mania cyfrowa – dosłownie!
Zainspirowana montessoriańskimi pomocami, przygotowałam szorstkie cyfry. Na
zielonych tabliczkach przykleiłam cyfry wycięte z papieru ściernego. Adaś
wodził palcem po kształcie, zwracając uwagę na właściwy sposób „pisania” danej
cyfry, następnie starał się odwzorować poszczególne znaki w rozsypanej kaszy
mannie.
Aby uzmysłowić młodemu, że liczenie to nie tylko słowna wyliczanka od 1-10, zaczęliśmy przyporządkowywać poszczególnym znakom konkretne ilości. Do zabawy wykorzystaliśmy papierowe jeżyki i jabłka. Każdy jeżyk oznaczony był cyfrą, zadanie polegało na przyporządkowaniu mu odpowiedniej ilości jabłek.
Następnie porównywaliśmy
ze sobą wybrane cyfry, określając, gdzie jest mniej jabłek, a gdzie więcej;
ćwiczyliśmy również dodawanie. Obecnie faza przeliczania wszystkiego co możliwe
nabiera mocy😊
Lubimy również bawić się kształtami. Wyszukujemy w naszym otoczeniu różne
przedmioty w kształcie koła, kwadratu, prostokąta i trójkąta. Proste
ćwiczenie nie tylko utrwalające znajomość podstawowych figur, ale również
rozwijające spostrzegawczość. Adaś chętnie bawi się Mozaiką Wydawnictwa
Epideixis. Z klocków zróżnicowanych pod względem kształtu i koloru można
tworzyć mniej lub bardziej skomplikowane wzory.
Zabawa rozwija koncentrację, umiejętność analizowania, tworzenia
logicznych struktur i kombinacji. Młody radzi sobie coraz lepiej, odwzorowuje
coraz bardziej skomplikowane układy, ale na pewno zabawka jest rozwojowa, gdyż
niektóre wzory stanowią nie lada wyzwanie również dla nas – dorosłych.
Od niedawna Dusiek wykazuje duże zainteresowanie zegarkiem elektronicznym, odczytuje godziny niemal bezbłędnie. Postanowiliśmy zatem pójść „za ciosem” i zapoznać go z zegarkiem wskazówkowym. Wykorzystaliśmy w tym celu zabawkę z serii „Mały Odkrywca” - Zegar. Najpierw młody opowiadał, co przedstawiają poszczególne rysunki, szukał analogii do naszej codzienności, po czym układał je po kolei (zwracając uwagę na godziny zamieszczone na kartonikach), tak aby odtworzyły typowy dzień malucha. Następnie przeszliśmy do typowych zabaw zegarowych. Tłumaczyliśmy, jak odczytuje się godziny z zegara wskazówkowego (ograniczając się póki co do głównych godzin i „półgodzin”). Do puzzla z godziną elektroniczną Dusiek dopasowywał kartonik z tą samą godziną na zegarze wskazówkowym. Układanka zawiera kontrolę błędu, co pozwala dziecku samodzielnie korygować ewentualne pomyłki. Następnie młody sam ustawiał daną godzinę na dużym zegarze.
Wspólnie pokazywaliśmy na zegarze, o
której godzinie odbywają się różne powtarzalne wydarzenia/czynności w naszym
życiu, o której mama i tata kończą pracę, kiedy odbieramy młodego z przedszkola
itp.
Bardzo dobrym sposobem na oswajanie dziecka z podstawową matematyką jest granie
w gry planszowe. Pierwszą Duśkową planszówkę stworzyłam sama. Zależało mi, by
gra nie rozpraszała pstrokacizną, a pola były duże i wyraziste, co ułatwiałoby
liczenie.
Rzucanie kostką, ciekawa – piracka fabuła, pionki w formie łódek i
trójwymiarowe rekwizyty – wszystko to zachęcało do kolejnych rozgrywek.
Ćwiczyliśmy odczytywanie liczby oczek na kostce, liczenie (w tym dodawanie,
jeśli za wyrzucenie 6 oczek otrzymywało się w nagrodę kolejny rzut),
wykonywanie poleceń typu: „Przesuń pionek 3 pola do przodu”, „Cofnij się o…”.
Dopełnieniem naszej piracko-matematycznej przygody była książka Natalii Usenko „Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna”.
Dopełnieniem naszej piracko-matematycznej przygody była książka Natalii Usenko „Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna”.
Lektura opowiada o pewnej
zwariowanej rodzince, która zmęczona codziennością sprzedaje wszystko, co
posiada, kupuje statek zwany „Krową morską” i wyrusza ku przygodzie. Jednak, co
ważniejsze dla tematu warsztatu, autorka stawia przed młodym czytelnikiem
szereg matematycznych wyzwań, aktywizuje do liczenia różnorodnych rzeczy,
pokonywania labiryntów.
W poście wybiórczo przedstawiłam nasze matematyczne działania z około roku. Okazuje się, że dzieci bardzo chętnie bawią się matematyką. Oby ta wrodzona ciekawość świata trwała jak najdłużej. Zachęcam do odwiedzenia blogów pozostałych uczestniczek projektu Dziecko na warsztat, znajdziecie tam wiele wspaniałych pomysłów na matematyczne zabawy dla małych i „dużych".
Mozaika, szorstkie cyfry i pisanie w kaszy to moje ulubione elementy Waszego warsztatu :) cudnie się bawiliście, to widać.
OdpowiedzUsuńSuper! Ależ Wy macie bogaty zasób gier i pomocy (y)
OdpowiedzUsuńBractwo Piractwo przerobiliśmy swego czasu od deski do deski :)
OdpowiedzUsuńświetne są te szorstkie cyfry i bardzo pomocne
OdpowiedzUsuń