Strony

piątek, 20 stycznia 2017

Eksperymenty, czyli domowe czary-mary

Od tygodnia siedzimy z młodym w domu uziemieni choróbskiem. Taki bonus do ferii i matczynego urlopu, abym się przypadkiem za bardzo nie rozleniwiła 😉 Żeby jakoś ciekawie spożytkować ten czas, postawiliśmy na eksperymenty. Fantastyczny wabik na każdego, ciekawego świata przedszkolaka. Gwarancja wyśmienitej zabawy zarówno dla kilkulatków, jak i dorosłych, a jednocześnie solidny łyk podstaw fizyki i chemii - jakkolwiek poważnie to nie brzmi.
Zapraszamy zatem do naszego domowego laboratorium i zachęcamy do działania!

Tęcza w szklance

 Do eksperymentu potrzebne będą:
- barwniki spożywcze
- woda
- cukier
- przezroczyste pojemniki/szklanki (liczba zależna od ilości kolorów, z których będziemy tworzyć tęczę)
- strzykawka lub pipeta

Wykonanie
Wlewamy taką samą ilość wody do każdej szklanki i zabarwiamy ciecz w poszczególnych naczyniach na inny kolor. Następnie wsypujemy cukier wg zasady: pierwsza szklanka - 1 łyżka, druga szklanka - 2 łyżki, trzecia - 3 łyżki itd. Mieszamy roztwory do całkowitego rozpuszczenia cukru. Już wówczas dziecko zauważa ciekawe zjawisko, że płyn w poszczególnych naczyniach zwiększył swą objętość w zależności od ilości dosypanego cukru, zmienił też swą konsystencję, u nas w ostatniej szklance powstał wręcz lepik. Za pomocą strzykawki bądź pipety wlewamy poszczególne kolory do czystego naczynia, pamiętając, by zacząć od tego, który ma największą gęstość. Ważne jest również, aby ciecz wlewać delikatnie, najlepiej kierując strumień na ścianki naczynia, dzięki temu unikniemy wymieszania kolorów. U nas pomarańczowy kolor jest praktycznie niewidoczny, ale efekt końcowy i tak nas zadowolił.


Mieszanie kolorów

Doświadczenie przeprowadziliśmy już jakiś czas temu, natomiast tym razem przypomnieliśmy je sobie, przygotowując materiał do wykonania tęczy.

Do zabawy wykorzystaliśmy:
- słoiki
- barwniki spożywcze w 3 podstawowych kolorach: żółty, czerwony, niebieski
- łyżeczkę
- kartę pracy zawierającą instrukcję do wykonania ćwiczenia (do pobrania TUTAJ)

Łączyliśmy ze sobą kolory podstawowe i obserwowaliśmy, jakie otrzymamy barwy pochodne. Nie ukrywam, że już samo przelewanie płynów stanowiło dla młodego olbrzymią frajdę.


Znikający atrament

Do przeprowadzenia eksperymentu potrzebne będą:
- 2 szklanki
- atrament (my wykorzystaliśmy z naboju do pióra)
- pipetka lub strzykawka
- łyżeczka
- ocet
- zimna i gorąca woda

Wykonanie
Do szklanki z zimną wodą wciskamy kilka kropli atramentu. Dusiek z zaciekawieniem obserwował piękne kształty tworzone przez opadający powoli na dno naczynia atrament. Po chwili stały się one coraz mniej wyraziste, wówczas zamieszaliśmy ciecz łyżeczką, atrament całkowicie rozpuścił się w wodzie, barwiąc ją na charakterystyczny niebieski kolor.
Do drugiej szklanki nalaliśmy wrzątku, następnie wstrzyknęliśmy kilka kropel atramentu. Ku naszemu zaskoczeniu atrament szybko rozpuścił się w wodzie, a po chwili… całkowicie zniknął, ciecz pozostała przezroczysta. Młody nie odpuścił i postanowił wpuścić kolejne krople. Efekt taki sam, po wymieszaniu ciecz nadal nie zmieniała koloru. Ale to nie koniec zagadkowych zjawisk. Do bezbarwnego roztworu dodaliśmy dosłownie kilka kropli octu. Ciecz błyskawicznie „odzyskała” swój piękny - atramentowy kolor, jeszcze bardziej intensywny niż w szklance z zimną wodą, bowiem do tej mikstury wlaliśmy zdecydowanie więcej atramentu.


Znikająca woda

Do wykonania eksperymentu potrzebne będą:
- głęboki talerz
- woda (u nas dla lepszego efektu zabarwiona na niebiesko)
- świeczka
- słoik
- zapałki/zapalniczka

Wykonanie
Zapalamy świeczkę i stawiamy ją na środku talerza wypełnionego wodą. Następnie przykrywamy świeczkę słoikiem, odcinając tym samym dopływ tlenu, który podtrzymywał płomień. Ciekawostką dla dziecka z pewnością będzie fakt, że płomień świecy gaśnie nie tylko wskutek zdmuchnięcia. Jednocześnie zaobserwowaliśmy bardzo ciekawe zjawisko zniknięcia wody z talerza, została ona całkowicie wciągnięta/zassana do słoika, czemu towarzyszyły ciekawe efekty akustyczne.


Samonadmuchujący się balon

Do doświadczenia potrzebne są:
- ocet
- soda
- przezroczysta butelka
- balon
- łyżeczka, ew. lejek

Wykonanie
Do butelki wlewamy ocet (ok. 1/2 szklanki), do balonu wsypujemy sodę oczyszczoną i zakładamy końcówkę balonu na szyjkę butelki - dość głęboko, by nie spadł z butelki podczas eksperymentu. Następnie dziecko podnosi balon, wsypując jego zawartość do butelki. Momentalnie balon powiększa się. Dzieje się tak na skutek uwalniania się dwutlenku węgla. Zaskoczenie młodego bezcenne!


Elektrostatyczne czary-mary

Czas na kilka naprawdę prostych w wykonaniu, ale efektownych ćwiczeń. Gwarantujemy, że niejeden włos stanie dęba - dosłownie i w przenośni 😉

Kartkę papieru tniemy na drobne kawałki (można wykorzystać również dziurkacz albo gotowe confetti). Dmuchamy balon, a następnie pocieramy nim o ubranie (najlepiej wełniane) bądź włosy. Przybliżamy balon do skrawków papieru, zaczynają one podskakiwać i przyklejać się do balonu. Dlaczego tak się dzieje? Balon podczas pocierania naelektryzował się ujemnie, skrawki papieru mają natomiast ładunek dodatni, dlatego balon je przyciąga.


„Naelektryzowany” balon „przykleiliśmy” również do ściany i sufitu. Oczywiście frajda była taka, że na jednym się nie skończyło, więc mamy w mieszkaniu iście imprezowy klimat 😉 Idąc za ciosem, wykonaliśmy kolejne ćwiczenie. Wykorzystaliśmy puszkę po coca-coli oraz plastikową linijkę. Linijkę „naelektryzowaliśmy”, a następnie zbliżyliśmy do puszki, oczywiście nie dotykając jej! Niewidzialna siła sprawiła, że puszka zaczęła się toczyć.


Opisaną powyżej zasadę elektrostatyki wykorzystaliśmy również bawiąc się w „Kopciuszka”… Na talerzyk wsypaliśmy trochę gruboziarnistej soli i zmielonego pieprzu. Młody nie krył zdziwienia, kiedy poprosiłam go o rozdzielenie wymieszanych składników - zadanie teoretycznie niemożliwe do wykonania. Okazało się, że nasze elektrostatyczne czary działają, hocus-pocus, pocieramy balonem intensywnie o ubranie/włosy, przybliżamy go do talerzyka i pieprz gwałtownie przykleja się do balonu oddzielając się od cięższej soli.
W
e wszystkich opisanych przypadkach mamy do czynienia z przemieszczaniem się (w konsekwencji tarcia) ładunku elektrycznego z jednego materiału do drugiego, czyli z elektryzowaniem ciał. Ze zjawiskiem tym spotykamy się na co dzień, np. czesząc się, zdejmując swetry, dotykając klamki u drzwi itp.
I na koniec eksperyment, który opisywaliśmy już kiedyś na blogu i do którego chętnie wracamy.

Erupcja wulkanu

Do przygotowania wulkanu z masy solnej potrzebne są:
- 1/2 szklanki mąki
- 1/2 szklanki soli
- 1/3 szklanki ciepłej wody;
Z racji tego, że chcieliśmy mieć dość pokaźny rekwizyt, zwiększyliśmy proporcjonalnie ilość poszczególnych składników, dodatkowo dosypaliśmy kakao, żeby zabarwić nasz wulkan. Z gotowej masy wspólnymi siłami uformowaliśmy stożek, wkładając w środek mały słoiczek i tak powstał krater. Nasze dzieło wrzuciliśmy na niecałe pół godziny do piekarnika i suszyliśmy w temp. 100 st. Gdy wulkan ostygł, młody u jego podnóża „stworzył” miasteczko, zbudował z klocków domki i poustawiał drzewa. 

Wykonanie
Do krateru wlaliśmy roztwór z wody, sody oraz czerwonej farbki plakatowej, można oczywiście użyć barwnika spożywczego. Następnie napełniłam strzykawkę octem i wręczyłam ją młodemu. Dobrze, że przejęty eksperymentem nie wrócił pamięcią do śmigusa-dyngusa. Pierwsza próba nieśmiała, Adaś delikatnie wstrzykiwał płyn do krateru i po chwili na powierzchnię zaczęły wypływać strużki lawy. Kolejna próba, zdecydowanie bardziej dynamiczna i widowiskowa, po ścianach naszego wulkanu spływały potoki „lawy”, zalewając częściowo miasteczko, dzięki czemu udało nam się pokazać, jak groźnym zjawiskiem jest erupcja wulkanu. 


Podsumowując, zachęcamy do eksperymentowania tych, którzy jeszcze tego ze swoimi maluchami nie doświadczyli. To nie tylko wspaniała zabawa, ale i solidna dawka wiedzy. Młody nawołuje o jeszcze 😊 
Zatem, moi drodzy, szukamy inspiracji. Podzielcie się tym, co u Was wywołało zachwyt bądź zdziwienie młodych odkrywców.

9 komentarzy:

  1. Szalejecie pozytywnie jak my ;-).
    Robilismy kilka z nich i inne :-)
    Zajrzyjcie do nas.
    Dzis bedzie kolejny, jak co piątek (najczęściej wieczorem) :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to były mocno eksperymentalne dni :-)
    My też lubimy takie domowe doświadczenia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, przyjemny przerywnik w chorowaniu. Chcemy więcej :)

      Usuń
  3. super:) zapraszam Was na nasze piatki z eksperymentami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, widziałam, ale ostatnio mam takie tyły blogowe, że i tak cud, że udało mi się post sklecić :) Z olbrzymią przyjemnością jednak podczytuję i czerpię inspiracje :)

      Usuń
  4. Super! Sporo z tych doświadczeń też już robiliśmy :) Fajna zabawa połączona z nauką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super zestaw, uwielbiamy tak spedzac czas

    OdpowiedzUsuń