Strony

sobota, 10 marca 2018

Giganty Mocy, czyli muzealna nauka przez zabawę


Planując nasze wyjazdy, zawsze staramy się uwzględniać atrakcje dla dzieci. Z przyjemnością stwierdzam, że takich miejsc powstaje w naszym kraju coraz więcej. Jedne zachwycają, inne – mimo popularności i dobrej reklamy – zdecydowanie nas rozczarowały.
A że warto promować ciekawe miejsca, stąd pomysł na cykl wpisów „polecających”.

Ostatnio odwiedziliśmy wspaniałe (!) interaktywne muzeum PGE Giganty Mocy w Bełchatowie. Zwiedzając ekspozycję, dowiadujemy się, kiedy i w jaki sposób na terenie miasta i okolic ukształtowały się olbrzymie złoża węgla brunatnego oraz jak jest on współcześnie eksploatowany, a następnie przetwarzany w energię elektryczną.

Przed wejściem na wystawę otrzymuje się audioprzewodnik oraz krótki instruktaż jak z niego korzystać. Przy poszczególnych eksponatach/tablicach znajdują się „czujniki”. Zbliżając do nich urządzenie, uruchamiamy kolejne nagrania. Początkowo obawiałam się, czy technologiczny gadżet nie rozproszy koncentracji mojego dziecka, jak się okazało – zupełnie niesłusznie.

Niemal od progu do świata nauki zapraszają animowane postacie – Gigusie Brunatne: ulubieniec najmłodszych – Woltuś, nastolatka Dżulka oraz profesor Om. Oprowadzają nas po muzeum, wyjaśniają zawiłe zagadnienia i opowiadają liczne ciekawostki. Wraz z nimi cofamy się w czasie… Śledzimy, jak zmieniała się kula ziemska od czasów Pangei po współczesność. Spacerujemy po dnie morza, które miliony lat temu zalewało tereny Bełchatowa. Morski charakter pomieszczenia podkreślają wodne instalacje, olbrzymia ścienna projekcja podwodnego świata oraz trójwymiarowe zdjęcia ukazujące florę i faunę morską, sprytnie wkomponowane w ruchome elementy, obok których żadne dziecko nie przejdzie obojętnie. Warto również wcielić się w rolę paleontologa i zanurzyć ręce w piachu, w którym ukryte są skamieliny - zachowane w skałach szczątki zwierząt i roślin dawnych epok: ślimaków, koralowców, jeżowców, gąbek i olbrzymich amonitów.


Następnie przechodzimy przez las tropikalny, z którego przez miliony lat, pod wpływem czynników biologicznych, geologicznych i geochemicznych, tworzył się węgiel brunatny. Jego dorodna bryła wyeksponowana została pośród innych skarbów natury skrytych w gablotach. Aż kusi, by ją dotknąć, wziąć w rękę odpryskujące odłamki, w efekcie… ubrudzić się niczym zawodowy górnik. Wyjątkowym eksponatem jest pochodzący z bełchatowskiej odkrywki skrzemieniały pień drzewa z epoki miocenu, czyli okresu, kiedy zaczął powstawać bełchatowski węgiel. 


Idąc dalej, stajemy oko w oko z mamutem włochatym :) Model szkieletu mamuta z pewnością przykuje uwagę każdego przedszkolaka, zwłaszcza, że w gablocie u jego „stóp” wyeksponowane są autentyczne fragmenty kości olbrzyma, które zostały znalezione podczas prac odkrywkowych. Z zainteresowaniem obejrzeliśmy również animację ukazującą to prehistoryczne zwierzę, wysłuchaliśmy ciekawostek dotyczących wyglądu, upodobań kulinarnych oraz przyczyn wyginięcia. Ekspozycję uzupełniają liczne plansze, które w graficzny sposób ukazują m. in. kolejne etapy zlodowaceń na terenie naszego kraju, ewolucję człowieka, jednocześnie pozwalają zrozumieć, jak długim procesem było powstawanie złóż węgla brunatnego.


Druga część ekspozycji pokazuje, w jaki sposób wydobywany jest węgiel brunatny. Można obejrzeć miniatury maszyn, film dokumentalny, a dla dzieci atrakcją będą przestrzenne puzzle ukazujące, na czym polega wydobywanie węgla metodą odkrywkową.


Tuż za „kopalnianą” częścią trafiamy do szatni górników, w której można przymierzyć mundur górniczy, a na głowę założyć charakterystyczną czapkę z pióropuszem bądź kask ochronny. Do kolejnej części prowadzi nas korytarz z licznymi monitorami i telefonicznymi słuchawkami rodem z PRL-u. Młody miał frajdę z „telefonowania”, my zaś z radością przenieśliśmy się w czasie i obejrzeliśmy archiwalne filmy ukazujące rozwój miasta na przestrzeni kilkudziesięciu lat działalności kopalni.
Na koniec wędrówki docieramy do elektrowni, gdzie dowiadujemy się, jak powstaje prąd. Dla dzieci przygotowana jest kolejna animacja, która w prosty sposób pozwala zwizualizować ten proces. 


Kolejnym pomysłowo zaaranżowanym miejscem jest „Szatnia fizyków”. Na drzwiach szafek znajdują się etykiety z nazwiskami najbardziej zasłużonych postaci, które przyczyniły się do rozwoju elektryczności. Wśród nich m. in. Alessandro Volta, Andre Marie Ampere, Georg Simon Ohm, Gustav Robert Kirchoff, James Prescott Joule, Thomas Edison. Po otwarciu szafek można wyczytać wiele ciekawostek na ich temat, obejrzeć zdjęcia, zobaczyć replikę żarówki Edisona, wysłuchać kolejnych nagrań z audioprzewodnika. Starsze osoby, zainteresowane zgłębieniem tematu, mogą wejść na stronę muzeum, gdzie znajdują się propozycje różnych doświadczeń wraz z dokładnym instruktażem, jak je przeprowadzić. 
Dalej już tylko doświadczanie, eksperymentowanie i zabawa. Urządziliśmy rodzinne zawody w ręcznym „wytwarzaniu prądu”, układaliśmy gigantyczne puzzle – klocki, transportowaliśmy węgiel na taśmie, rozwiązywaliśmy quizy.


Na zakończenie zwiedzania zobaczyć można olbrzymią realistyczną makietę przedstawiającą zrekultywowane tereny bełchatowskiej kopalni. Warto bowiem podkreślić, że niezwykle ważnym elementem działalności kopalni jest przywracanie wartości użytkowych i przyrodniczych zniszczonym terenom. Teren poeksploatacyjny z powodzeniem zwracany jest naturze, czego efekty już są zauważalne: sadzone są drzewa, powstają ścieżki rowerowe, uformowana została znana w rejonie, ale również i poza nim, Góra Kamieńsk. W przyszłości wyrobiska mają zamienić się w jeziora otoczone plażami – perspektywa naprawdę imponująca.

Podsumowując – Giganty Mocy to miejsce naprawdę warte polecenia. Byliśmy już w kilku interaktywnych muzeach, ale to zrobiło na nas zdecydowanie największe wrażenie. Ekspozycja jest spójna, bogata w eksponaty, pomysłowo zaaranżowana. Spora dawka wiedzy podana w formie przystępnej nawet dla najmłodszych oraz mnóstwo zadań aktywizujących, które z pewnością nie pozwolą się nudzić. Co ciekawe, dostępne są dwie formuły zwiedzania: dla dzieci i dorosłych. Plusem bez wątpienia jest brak tłumów znanych nam m. in. z Centrum Nauki Kopernik, dzięki czemu można swobodnie, bez pośpiechu korzystać ze wszystkich atrakcji.
Zwiedzanie zajmuje 1,5 – 2 godziny, a czas ten mija niepostrzeżenie szybko. Z całą pewnością jeszcze kiedyś tam wrócimy, chętnie skorzystamy też z organizowanych przez muzeum warsztatów.
Polecamy, zachęcamy :)