Planując
nasze wyjazdy, zawsze staramy się uwzględniać atrakcje dla dzieci.
Z przyjemnością stwierdzam, że takich miejsc powstaje w naszym
kraju coraz więcej. Jedne zachwycają, inne – mimo popularności i
dobrej reklamy – zdecydowanie nas rozczarowały.
A
że warto promować ciekawe miejsca, stąd pomysł na cykl wpisów
„polecających”.
Ostatnio
odwiedziliśmy wspaniałe (!) interaktywne muzeum PGE Giganty Mocy w
Bełchatowie. Zwiedzając ekspozycję, dowiadujemy się, kiedy i w
jaki sposób na terenie miasta i okolic ukształtowały się
olbrzymie złoża węgla brunatnego oraz jak jest on współcześnie
eksploatowany, a następnie przetwarzany w energię elektryczną.
Przed
wejściem na wystawę otrzymuje się audioprzewodnik oraz krótki
instruktaż jak z niego korzystać. Przy poszczególnych
eksponatach/tablicach znajdują się „czujniki”. Zbliżając do
nich urządzenie, uruchamiamy kolejne nagrania. Początkowo obawiałam
się, czy technologiczny gadżet nie rozproszy koncentracji mojego
dziecka, jak się okazało – zupełnie niesłusznie.
Niemal
od progu do świata nauki zapraszają animowane postacie – Gigusie
Brunatne: ulubieniec najmłodszych – Woltuś,
nastolatka Dżulka
oraz profesor Om.
Oprowadzają nas po muzeum, wyjaśniają zawiłe zagadnienia i
opowiadają liczne ciekawostki. Wraz z nimi cofamy się w czasie…
Śledzimy, jak zmieniała się kula ziemska od czasów Pangei po
współczesność. Spacerujemy po dnie morza, które miliony lat temu
zalewało tereny Bełchatowa. Morski charakter pomieszczenia
podkreślają wodne instalacje, olbrzymia ścienna projekcja
podwodnego świata oraz trójwymiarowe zdjęcia ukazujące florę i
faunę morską, sprytnie wkomponowane w ruchome elementy, obok
których żadne dziecko nie przejdzie obojętnie. Warto również
wcielić się w rolę paleontologa i
zanurzyć ręce w piachu, w którym ukryte są skamieliny -
zachowane
w skałach szczątki zwierząt i roślin dawnych epok:
ślimaków,
koralowców,
jeżowców,
gąbek
i olbrzymich
amonitów.
Następnie przechodzimy przez las tropikalny, z którego przez miliony lat, pod wpływem czynników biologicznych, geologicznych i geochemicznych, tworzył się węgiel brunatny. Jego dorodna bryła wyeksponowana została pośród innych skarbów natury skrytych w gablotach. Aż kusi, by ją dotknąć, wziąć w rękę odpryskujące odłamki, w efekcie… ubrudzić się niczym zawodowy górnik. Wyjątkowym eksponatem jest pochodzący z bełchatowskiej odkrywki skrzemieniały pień drzewa z epoki miocenu, czyli okresu, kiedy zaczął powstawać bełchatowski węgiel.
Idąc dalej, stajemy oko w oko z mamutem
włochatym :) Model szkieletu mamuta z pewnością przykuje uwagę
każdego przedszkolaka, zwłaszcza, że w gablocie u jego „stóp”
wyeksponowane są autentyczne fragmenty kości olbrzyma, które
zostały znalezione podczas prac odkrywkowych. Z zainteresowaniem
obejrzeliśmy również animację ukazującą to prehistoryczne
zwierzę, wysłuchaliśmy ciekawostek dotyczących wyglądu, upodobań
kulinarnych oraz przyczyn wyginięcia. Ekspozycję uzupełniają
liczne plansze, które w graficzny sposób ukazują m. in. kolejne
etapy zlodowaceń na terenie naszego kraju, ewolucję człowieka,
jednocześnie pozwalają zrozumieć, jak długim procesem było
powstawanie złóż węgla brunatnego.
Druga
część ekspozycji pokazuje, w jaki sposób wydobywany jest węgiel
brunatny. Można obejrzeć miniatury maszyn, film dokumentalny, a dla
dzieci atrakcją będą przestrzenne puzzle ukazujące, na czym
polega wydobywanie węgla metodą odkrywkową.
Tuż
za „kopalnianą” częścią trafiamy do szatni górników, w
której można przymierzyć mundur górniczy, a na głowę założyć
charakterystyczną czapkę z pióropuszem bądź kask ochronny. Do
kolejnej części prowadzi nas korytarz z licznymi monitorami i
telefonicznymi słuchawkami rodem z PRL-u. Młody miał frajdę z
„telefonowania”, my zaś z radością przenieśliśmy się w
czasie i obejrzeliśmy archiwalne filmy ukazujące rozwój miasta na
przestrzeni kilkudziesięciu lat działalności kopalni.
Na
koniec wędrówki docieramy do elektrowni, gdzie dowiadujemy się,
jak powstaje prąd. Dla dzieci przygotowana jest kolejna animacja,
która w prosty sposób pozwala zwizualizować ten proces.
Kolejnym
pomysłowo zaaranżowanym miejscem jest „Szatnia fizyków”. Na
drzwiach szafek znajdują się etykiety z nazwiskami najbardziej
zasłużonych postaci, które przyczyniły się do rozwoju
elektryczności. Wśród nich m. in. Alessandro Volta, Andre Marie
Ampere, Georg Simon Ohm, Gustav Robert Kirchoff, James Prescott
Joule, Thomas Edison. Po otwarciu szafek można wyczytać wiele
ciekawostek na ich temat, obejrzeć zdjęcia, zobaczyć replikę
żarówki Edisona, wysłuchać kolejnych nagrań z audioprzewodnika.
Starsze osoby, zainteresowane zgłębieniem tematu, mogą wejść na
stronę muzeum, gdzie znajdują się propozycje różnych doświadczeń
wraz z dokładnym instruktażem, jak je przeprowadzić.
Dalej już
tylko doświadczanie, eksperymentowanie i zabawa. Urządziliśmy
rodzinne zawody w ręcznym „wytwarzaniu prądu”, układaliśmy
gigantyczne puzzle – klocki, transportowaliśmy węgiel na taśmie,
rozwiązywaliśmy quizy.
Na
zakończenie zwiedzania zobaczyć można olbrzymią realistyczną
makietę przedstawiającą zrekultywowane tereny bełchatowskiej
kopalni. Warto bowiem podkreślić, że niezwykle ważnym elementem
działalności kopalni jest przywracanie wartości użytkowych i
przyrodniczych zniszczonym terenom. Teren poeksploatacyjny z
powodzeniem zwracany jest naturze, czego efekty już są
zauważalne: sadzone są drzewa, powstają ścieżki rowerowe,
uformowana została znana w rejonie, ale również i poza nim, Góra
Kamieńsk. W przyszłości wyrobiska mają zamienić się w jeziora
otoczone plażami – perspektywa naprawdę imponująca.
Podsumowując
– Giganty Mocy to miejsce naprawdę warte polecenia. Byliśmy już
w kilku interaktywnych muzeach, ale to zrobiło na nas zdecydowanie
największe wrażenie. Ekspozycja jest spójna, bogata w eksponaty,
pomysłowo zaaranżowana. Spora dawka wiedzy podana w formie
przystępnej nawet dla najmłodszych oraz mnóstwo zadań
aktywizujących, które z pewnością nie pozwolą się nudzić. Co
ciekawe, dostępne są dwie formuły zwiedzania: dla dzieci i
dorosłych. Plusem bez wątpienia jest brak tłumów znanych nam m.
in. z Centrum Nauki Kopernik, dzięki czemu można swobodnie, bez
pośpiechu korzystać ze wszystkich atrakcji.
Zwiedzanie
zajmuje 1,5 – 2 godziny, a czas ten mija niepostrzeżenie szybko. Z
całą pewnością jeszcze kiedyś tam
wrócimy, chętnie skorzystamy też
z organizowanych przez muzeum
warsztatów.
Polecamy,
zachęcamy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz