Strony

wtorek, 10 sierpnia 2021

Na tatrzańskim szlaku cz. I - Rusinowa Polana

Góry przyciągają nas niczym magnes. I gdziekolwiek nas nie poniesie, w jakiekolwiek piękne miejsca nie trafimy, to jeśli nie zahaczymy o góry, odczuwamy ogromny niedosyt. Góry mają bowiem jakąś magiczną moc, która sprawia, że wraz z narastającym zmęczeniem fizycznym, wszystkie inne sprawy przestają mieć znaczenie, dając błogie poczucie spokoju i szczęścia. To miejsce, które sprawia, że wszystkie nasze troski ustępują wraz z powiewem wiatru na szczycie, a my powracamy w dolinki z poczuciem satysfakcji, dumni z pokonania własnych słabości oraz z masą endorfin i ogromnym apetytem na więcej i więcej. Śmiem twierdzić, że to najwspanialszy rodzaj uzależnienia, z którym absolutnie nie należy walczyć.

W tym roku tęskniliśmy szczególnie!

Po części z powodu pandemii, która skutecznie wylogowała większość z nas na długi czas z normalności (także tej turystycznej), uniemożliwiając jakiekolwiek wyjazdy, a po drugie dlatego, że nasza ostatnia wyprawa w Tatry nie należała do szczególnie udanych. Przez cały tydzień nieprzerwanie lało, doszło do licznych podtopień, w wyniku czego niektóre szlaki zostały zamknięte. Finalnie nasz wyjazd ograniczyliśmy wówczas do łazikowania po dolinkach. Natura zrekompensowała nam jednak niedogodności pogodowe i w Dolinie Kościeliskiej spotkaliśmy niedźwiedzia. Na szczęście znajdował się w bezpiecznej odległości, spokojnie spacerował po przewróconym pniu za potokiem, dając sobą nacieszyć oko i dostarczając niezapomnianych emocji. Głód górskich wędrówek jednak pozostał i przełożył się na dość ambitne tegoroczne plany, które – ku ogromnej uciesze i dzięki sprzyjającej pogodzie – udało nam się w pełni zrealizować.

Utrwalamy zatem nasze wspomnienia i dzielimy się z Wami tatrzańskimi doświadczeniami. W tym i w kolejnych wpisach znajdziecie propozycje szlaków do przejścia z dziećmi (być może dla niektórych będą inspiracją), nasze subiektywne odczucia nt. napotkanych trudności, a także garść różnorakich ciekawostek, refleksji i praktycznych wskazówek. Nie zabraknie oczywiście zdjęć, które co prawda nie oddają w pełni tego, co zarejestrowały nasze oczy (a właściwie wszystkie zmysły!), ale stanowią nieocenioną pamiątkę i pozwolą Wam wraz z nami odbyć wirtualną podróż po tatrzańskich szlakach. Zapraszamy!

Wierch Poroniec - Rusinowa Polana - Gęsia Szyja - Wiktorówki - Palenica Białczańska

Trasa z Wierchporońca na Rusinową Polanę jest jedną z najbardziej popularnych tras wśród turystów rozpoczynających swoją tatrzańską przygodę. Jest stosunkowo krótka (3,2 km) i niewymagająca (do pokonania wózkiem dziecięcym i sankami zimą), a jednocześnie bardzo widokowa, dzięki czemu łatwo można połknąć górskiego bakcyla. My wybraliśmy ten szlak w dniu przyjazdu do Zakopanego, uznając, że jest idealny na wakacyjny rozruch. Kamienna ścieżka początkowo pnie się przez las lekko pod górę, nie jest to jednak długi odcinek, a dalsza część trasy ma już charakter spacerowy. Po niespełna godzinie marszu dotarliśmy do celu. W bacówce zakupiliśmy świeżutkie grillowane oscypki i zasiedliśmy na polanie, rozkoszując się przepiękną panoramą Tatr Wysokich i Bielskich oraz próbując „namierzyć” najbardziej znane szczyty. Nieopodal nas leniwie pasły się owce, raz po raz sygnalizując swą obecność przyjemnym dla ucha dźwiękiem dzwonków. 

Warto dodać, że Rusinowa Polana jest jednym z nielicznych miejsc w Tatrach, gdzie do dziś odbywa się wypas owiec. Ciekawa wydaje się historia pasterstwa w Polsce. Było ono bardzo popularne po drugiej wojnie światowej, kiedy to po polskiej stronie Tatr wypasano aż ok. 30 tys. owiec. Miało to jednak negatywny wpływ na tatrzańską przyrodę, bowiem ludzie, chcąc powiększyć tereny wypasowe, zaczęli wypalać i wycinać kosodrzewinę. Po utworzeniu Tatrzańskiego Parku Narodowego wypas owiec mocno ograniczono, aż do ich całkowitego wyeliminowania z terenów parku. Stada powróciły na hale i polany dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku i właśnie Rusinowa Polana jest jednym z tych miejsc, gdzie możemy podziwiać ich kulturowy wypas – kulturowy, czyli prowadzony zgodnie z dawnymi zwyczajami i obrzędami pasterskimi.

Tego dnia mieliśmy jeszcze w planach wspiąć się na Gęsią Szyję, było już jednak stosunkowo późno, więc odpuściliśmy. Postanowiliśmy jednak zejść niebieskim szlakiem do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach. Trasa prowadzi po drewnianych schodach w dół. Już po kilku minutach marszu u podnóża zbocza można zobaczyć piękny, typowo podhalański, drewniany kościółek. Historia powstania tego miejsca wiąże się z postacią 14-letniej pasterki - Marysi Murzańskiej, której – według przekazów ludowych – w 1860 r. miała w tym miejscu ukazać się Matka Boska. Wówczas to na jednym z drzew zawieszono obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej, a z czasem zastąpiono go drewnianą figurką, która do dziś znajduje się na ołtarzu sanktuarium. W 1921 roku wybudowano niewielką kapliczkę, którą wielokrotnie rozbudowywano, a swój obecny kształt sanktuarium zawdzięcza przebudowie z 1936 r. W kościółku regularnie odbywają się msze święte, a w wigilijny wieczór pasterka – przypuszczam, że musi tam wówczas być bardzo klimatycznie. Naszą uwagę przykuł również kamienny mur okalający teren sanktuarium. Znajdują się tam liczne tablice upamiętniające tych, którzy zginęli w górach, realizując swoje pasje i marzenia, ale również tych, dla których Tatry były po prostu przestrzenią i treścią życia, a najbliżsi w ten sposób postanowili utrwalić pamięć o nich. 

Po krótkim spacerze po Wiktorówkach i przybiciu pamiątkowej pieczątki powróciliśmy na Rusinową Polanę. Spragnieni nowych widoków, postanowiliśmy wrócić inną drogą i skierowaliśmy się na niebieski szlak prowadzący do Palenicy Białczańskiej. Zdecydowanie polecamy tę opcję, o ile oczywiście nie pozostawiliście auta na parkingu Wierch Poroniec, a na szlak dotarliście busem. Po minięciu szałasów pasterskich weszliśmy w las i przez dość długi odcinek schodziliśmy w dół po kamienno-drewnianych schodach, zatrzymując się po drodze w kilku punktach widokowych i nad potokiem. Trasa powrotna zajęła nam również około godziny. Co ważne, nie da rady pokonać jej wózkiem.

Informacje praktyczne:
- na Rusinową Polanę możecie wyruszyć również z Zazadniej oraz z Palenicy Białczańskiej;
- jeśli jedziecie autem i chcecie skorzystać z parkingów, należy wystartować stosunkowo wcześnie, gdyż liczba miejsc postojowych jest naprawdę niewielka, zaś na Palenicy Białczańskiej dodatkowo obowiązuje wcześniejsza rezerwacja online;
- na każdy z ww. szlaków można bez problemu dojechać busem z tabliczką Morskie Oko;
- każdorazowe wejście do TPN jest płatne: bilet normalny 7 zł, bilet ulgowy 3,50;
- warto zakupić książeczkę PTTK GOT – dla dzieciaków wielką frajdą jest zbieranie pieczątek i punktów GOT, za które po weryfikacji można otrzymać odznakę górską – to świetna motywacja do kolejnych wędrówek.

Ciąg dalszy nastąpi… 😏
W kolejnej części spodziewajcie się naszych wrażeń z Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Jednogłośnie jesteśmy urzeczeni – jak każdy!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz