Warszawa,
jak na stolicę przystało, obfituje w liczne atrakcje turystyczne.
Nasz grafik tygodniowych „urbanistycznych” wakacji był bardzo
napięty i z pewnością nie pozwalał na nudę. Mimo to nie wszystko
udało nam się zrealizować. Paradoksalnie to dobrze. Lubię to
turystyczne poczucie niedosytu, które zachęca do ponownego
odwiedzenia danego miejsca. Lubię wybiórczo dreptać po ścieżkach,
które już wcześniej zrobiły na mnie wrażenie i zapisały się we
wspomnieniach. Chętnie
też wkraczam
na nowe, jeszcze nieznane, odkrywając
miejsca mniej popularne, które nieoczekiwanie stają się hitem
naszych rodzinnych
wojaży. Bez wątpienia
takim miejscem w stolicy jest Centrum Pieniądza Narodowego Banku
Polskiego, które –
najprościej rzecz ujmując – odwiedzić trzeba koniecznie! Trudno
bowiem wyobrazić sobie atrakcyjniejszą lekcję ekonomii niż wizyta
w tej placówce.
Co
ciekawe (i raczej niecodzienne w polskiej rzeczywistości) wstęp do
Centrum Pieniądza jest zupełnie darmowy. Przy wejściu przechodzimy
iście „lotniskową” kontrolę bezpieczeństwa i po
prześwietleniu wszelkich torebek/plecaków oraz oczywiście nas
samych możemy zacząć przygodę. Na wstępie otrzymujemy tabliczki
z zadaniami do wykonania. Każda poprawna odpowiedź da nam kolejną
cyfrę kodu, który na końcu zwiedzania umożliwi otwarcie sejfu z
niespodziankami. Warto podkreślić, że tabliczki różnią się
stopniem trudności i przydzielane są stosownie do wieku posiadanego
na stanie dziecka😉.
Już
pierwsza sala robi na zwiedzających duże wrażenie. Na otaczających
nas multimedialnych ścianach zaczynają pojawiać się złote
monety. Z każdą chwilą spada ich coraz więcej i więcej, można
odnieść wrażenie, że za chwilę zostaniemy nimi zasypani.
Poinstruowani przez animatora robimy krok do przodu, wyciągając ku
nim ręce i… czar pryska – wirtualne bogactwo znika. Jak to w
życiu, wszak pieniądze z nieba nie spadają. Wizualizacja
przywołuje w naszych głowach również inne powiedzenie: „Łatwo
przyszło, łatwo poszło”. Prosta myśl, którą z pewnością
warto zakotwiczyć w głowach najmłodszych, rozmawiając z nimi o
wartości pracy i pieniądza.
Następna
sala niczym wehikuł czasu zabiera nas w podróż od czasów
antycznych do współczesności. Krok po kroku poznajemy historię
pieniądza – od jego narodzin, poprzez zmieniające się na
przestrzeni wieków formy płatnicze.
Dowiadujemy się, że w
kulturach pierwotnych pojęcie pieniądza właściwie nie istniało.
Początkowo wymieniano po prostu towar za towar, był to tzw. barter.
W różnych częściach świata jako środki płatnicze
wykorzystywano m. in. futra, skóry, sól, zboże, bydło, różne
narzędzia, tkaniny bądź żywność. Były to tzw. płacidła.
Dopiero z czasem zorientowano się, że taka wymiana ma istotne wady,
jest nie tylko uciążliwa, ale i niesprawiedliwa, bowiem wartość
wymienianych produktów była zróżnicowana. Dlatego też, wraz z
rozwojem cywilizacyjnym i gospodarczym, ludzie zaczęli poszukiwać
doskonalszych środków płatniczych. Zaczęli wykorzystywać żelazo
i miedź oraz metale szlachetne (złoto, srebro, platyna), początkowo
w formie nieobrobionych bryłek, niczym nieprzypominających
dzisiejszych monet. Oczywiście nikt nie kontrolował ich wagi i
jakości metalu. Dlatego z czasem zaczęto stemplować kruszce (np.
herbem władcy), by utrwalić ich pochodzenie. Miała to być również
gwarancja, że zostały odlane z niezafałszowanego kruszcu i że
mają odpowiednią wagę, a co za tym idzie – wartość. To te
„monety” stały się pierwowzorem współczesnego pieniądza.
W
tym miejscu warto podkreślić, że nie jest to typowo muzealna
ekspozycja. Centrum niejako wymusza na zwiedzającym aktywność,
gwarantując tym samym dobrą zabawę. Aby poznać jak najwięcej
ciekawostek, raz po raz „nurkujemy” w multimedialnych
„studzienkach”, podglądamy przez lupę monetarne eksponaty,
próbujemy podnieść ważącą blisko 20 kilogramów szwedzką
monetę płytową wykonaną z miedzi. Dzięki grze wykorzystującej
technologię Kinect poznajemy najbardziej popularne banknoty z
różnych krajów świata.
Dawka wiedzy jest tak duża, że nie
sposób przyswoić jej w całości, zwłaszcza że to dopiero
początek wystawy i kolejne atrakcje przed nami. Jedną
z nich jest wspaniale zaaranżowana ulica Bankowa. Przenosi nas do
XIX i XX wieku, czyli czasów, kiedy rodziła się polska bankowość
i rozwijały instytucje finansowe.
Pośrodku uliczki znajduje się
kolejna ciekawa gra dla dzieci, które najpierw łowią rybki, dające
im wirtualne pieniądze, a na koniec rozgrywki mogą je samodzielnie rozdysponować. Mają możliwość (oczywiście
wirtualnie!) zakupić wymarzoną zabawkę, co – jak łatwo się
domyślić – stanowi dla dzieci najbardziej kuszącą opcję i
zwykle wybierają ją z automatu, opłacić kurs nauki języków
obcych, wrzucić do skarbonki bądź zainwestować, licząc na
pomnożenie funduszy w przyszłości. Po wybraniu każdej z opcji
pojawiają się ciekawe komentarze, skłaniają do przeanalizowania
wszystkich wariantów i do refleksji, który wybór faktycznie jest
najbardziej korzystny. Czy warto myśleć długofalowo, czy lepiej
jednak cieszyć się chwilą?
Ciekawym
– klimatycznym pomieszczeniem jest też gabinet numizmatyka.
Przytłumione światło, ciężkie drewniane meble, stary zegar i
wielki fotel za biurkiem, w którym wręcz trzeba zasiąść, by
zgłębić tajniki numizmatycznej profesji. Oczywiście umożliwiają
nam to dyskretnie wkomponowane w biurko multimedialne ekrany,
imitujące starą księgę. Tuż przy gabinecie wyeksponowano w
gablotach najcenniejsze monety ze zbiorów Narodowego Banku
Polskiego.
My
schodzimy jednak na dół - do skarbca. Wielkie masywne drzwi,
dokładnie takie jak w filmach, zachęcają do wejścia do środka.
Kuszą też, by troszkę przy nich pomanipulować, pokręcić korbką
i sprawdzić, jak działają mechanizmy zabezpieczające, co
oczywiście nasze dziecko z wrodzoną sobie ciekawością i energią
natychmiast uskutecznia. Dzieci mogą również zagrać w grę
polegającą na znalezieniu odpowiedniego klucza otwierającego sejf.
Wreszcie wchodzimy do środka. Otaczają nas setki skrytek bankowych,
zaś na środku wyeksponowana jest sztabka złota. Można ją
dotknąć, spróbować podnieść, co wcale nie jest takie proste,
gdyż waży 12 kilogramów, a warta jest (bagatela!) 2,5 miliona
złotych😉. Dłuższą chwilę poświęcamy również na obejrzenie
monet z wytłoczonym wizerunkiem zwierząt, wszak brakuje nam jeszcze
kilku cyfr do tajnego kodu, a jedno z zadań odnosi się właśnie do
tej części ekspozycji.
Tuż obok mamy możliwość zobaczyć, jak
wygląda magiczny milion w banknotach dziesięciozłotowych, oglądamy
konwoje pieniężne, zaglądamy do opancerzonego samochodu -
zdecydowanie czujemy się wciągnięci w zabawę.
Już jesteśmy
usatysfakcjonowani wizytą w tym miejscu, ale tabliczka z zadaniami
sugeruje, że to jeszcze nie koniec przygody. Idziemy więc dalej…
Rozsuwają
się drzwi i wkraczamy na giełdę papierów wartościowych. Na
wszechobecnych ekranach pojawiają się notowania giełdowe, można
również zadzwonić oryginalnym dzwonem z warszawskiej giełdy i
narobić masę hałasu😉.
Zwiedzanie
kończymy w „Laboratorium autentyczności”. W tym miejscu
poznajemy metody zabezpieczania banknotów przed fałszerstwem.
Możemy też sprawdzić własne pieniądze pod kątem autentyczności;
dowiedzieć się, co można zrobić z uszkodzonymi banknotami.
Oczywiście teorii towarzyszą wszechobecne gry i quizzy. W tej sali
dowiadujemy się również, jak tworzy się i produkuje pieniądze –
od projektu, po matrycę i finalny wydruk. W wysuwanych gablotach
podejrzeć można pieniądze, które nigdy nie weszły do obiegu lub
wzory takich, które brały udział w konkursach graficznych na
projekt danego nominału.
Kończąc zwiedzanie, można wydrukować
sobie na pamiątkę bilety z własnym imieniem i
nazwiskiem, hojnie obdarowaliśmy nimi sporą część rodzinki😉.
Podsumowując, na wyprawę do Centrum Pieniądza NBP przeznaczyć należy
naprawdę sporo czasu, zwłaszcza jeśli chcemy dokładnie zapoznać
się ze wszystkimi informacjami. Śmiem nawet twierdzić, że nie da
się dokładnie prześledzić i przyswoić wszystkiego podczas jednej
wizyty, naturalnie nasza percepcja ma swoje granice.
Nas to miejsce zaskoczyło oraz zachwyciło i nie chodzi mi tutaj tylko i wyłącznie o multimedialną stronę (choć
ta zrobiona jest po mistrzowsku i jest atrakcją przede wszystkim dla
dzieci), ale również o przepiękną aranżację całej przestrzeni,
zaangażowanie animatorów oraz fantastycznie zrealizowaną koncepcję
nauki poprzez zabawę. Wystawa zachęca do aktywności, zatem nie
sposób się nudzić.
Gorąco
polecamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz